🌃 Jak Bezboleśnie Pożegnać Się Ze Światem
1. Przeżywanie straty. Widzenie zmarłej osoby jako żywej w śnie może być oznaką, że nadal przeżywamy stratę tej osoby. Może to być sposób, w jaki nasz umysł próbuje sobie poradzić z żałobą i przetworzyć emocje z nią związane. Zobacz też: Sennik - znaczenie snu o włosach. 2. Tęsknota i brak zamknięcia.
Być może z niektórymi fantazjami zechcesz pożegnać się w sposób rytualny. Daan van Kampenhout proponuje kobietom złożenie do grobu księcia z bajki, choćby lalki – Kena, ozdobionego symbolami i atrybutami, które reprezentują twoje nieosiągalne marzenia. To sposób, by pożegnać wytwory własnych imaginacji i otworzyć się na
II sposób: Odcięcie końcówki smoczka – smoczek się zepsuł, a Ty jesteś już „duża/y” na następnego smoczka. III sposób: Smarowanie smoczka np. solą – dziecku wtedy smoczek nie będzie smakował „widocznie też się już psuje, pora się z nim pożegnać”. IV sposób: Przypadkowe zgubienie na wycieczce smoczka. V sposób: 5.
see somebody off. odprowadzić kogoś, pożegnać kogoś (np. na lotnisko) I will see you off. It is too dark for a girl like you to walk on her own. (Odprowadzę cię. Jest za ciemno, żeby dziewczyna taka jak ty chodziła sama.) I resented him for not seeing me off. (Miałam mu za złe za to, że mnie nie odprowadził.)
Widzowie "Świata Według Kiepskich" musieli pożegnać się z aż 63 aktorami., a niektórzy odtwórcy ról zmagają się z problemami. Więcej z kategorii Psycholog Wrocław - terminy na NFZ.
Dowiedz się, jak płynnie przejść od starego pastora do nowego, korzystając z tych pomocnych wskazówek i pożegnaj się z przeszłością, obejmując przyszłą duchową podróż swojego zboru. Dowiedz się, jak uczynić ten proces bezproblemowym i pełnym szacunku zarówno dla pastorów, jak i dla całej społeczności kościelnej.
say goodbye, take one's leave, dismiss to najczęstsze tłumaczenia "pożegnać" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Jak możesz tak po prostu oddalić się bez pożegnania? ↔ How could you just walk out the door without saying goodbye? aspekt dokonany od żegnaćKategoria:Zerwane miękkie przekierowania [..]
Justyna Szymczyk. Pożegnania są trudne, nie tylko wtedy, kiedy opuszczamy osoby nam bliskie. Można nawet powiedzieć, że im mniej jesteśmy z kimś związani, tym trudniej zrobić to odpowiednio. Dlatego też warto się przygotować, aby zostać dobrze zapamiętanym i wykazać się klasą. Z pewnością jedną z trudniejszych sytuacji jest
Tłumaczenie hasła "pożegnanie się ze światem" na angielski death, decease, expiry to najczęstsze tłumaczenia "pożegnanie się ze światem" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Jeszcze ostatecznie nie ustalono, dlaczego Linklater pożegnał się ze światem. ↔ It is yet to be stated how, precisely, Sergeant Linklater met
Zacznijmy od adiós – kiedy i gdzie używać? Zanim opowiem, jakie jeszcze słówka, czy formuły w języki hiszpańskim możesz używać na pożegnanie, to zacznę od naszego głównego tematu, czyli adiós. W teorii tłumaczy się to słówko, jako „żegnaj”. Jednak w niektórych przypadkach może brzmieć jak pożegnanie na zawsze.
Chcę się zabić bezboleśnie tylko prosze o podanie ,,jak się zabić bezboleśnie '' 2017-01-15 18:34:06; Jak można sie szybko zabi
4 Cóż to znaczy przyjaźń ze światem? Jest to po prostu stan, kiedy człowiek upodabnia się do świata, myśli jak świat, żywi takie same pragnienia, podziela jego ambicje, kieruje się takimi jak on uprzedzeniami i uczuciami nienawiści. Kto jest przyjacielem świata, ten przybiera usposobienie dominujące w świeckim społeczeństwie.
zOd4Xl. Najlepszy sposób, garść środków nasennych. Chyba się bezboleśnie odbędzie...Ale wg mnie samobójstwo to tchórzostwo i tyle. A jeśli ten post ma komuś pomóc, to mam nadzieję, że się uda go odwieźć od takich głupich pomysłówZapraszam do siebie
“Na zdrowy rozum”, ludzie nie powinni uzależniać się w ogóle. Zarówno bliscy uzależnionych jak i oni sami, często zdają sobie dokładnie sprawę, że nie powinni tego robić, że to szkodzi. Uzależnieni nawet często postanawiają, że się zmienią i już nigdy więcej… Do następnego razu i znowu i znowu…. dokładnie wiedząc, że to co robią nie ma większego sensu. Dlaczego więc tak trudno przestać, dlaczego nie wystarczy przeczytać informacji na papierosach, że powodują śmierć i rozliczne choroby? Za ten stan rzeczy odpowiedzialne są emocje. Uzależnienie rządzi się prawami emocji a nie prawami rozumu. Rozum osoby uzależnionej jest na służbie emocji i ochrony uzależnienia, więc nie da się przekonać człowieka, żeby nie pił, czy nie palił racjonalnymi argumentami. Z uzależnieniem można się trwale rozstać jak znajdzie się jakiś inny nowy sposób na radzenie sobie z emocjami. Problem w tym, że aby zacząć go w ogóle szukać, potrzebna jest trzeźwość i rezygnacja z tego, od czego się jest uzależnionym. To sprawia, że na początku wychodzenia z uzależnienia, człowiek jest dość bezbronny wobec emocji. Jeszcze nie umie sobie z nimi radzić, a już odstawia coś co go do tej pory przed emocjami chroniło. Dlatego tak trudno wyjść z uzależnienia o własnych siłach, bez pomocy z zewnątrz. Substancja czy czynność, od której człowiek się uzależnia, stanowi dla niego tarczę, niewidzialną ścianę, która chroni go przed emocjami, przed żywym doświadczaniem siebie i świata. Człowiek odcina się od tego, co jest, od swojego doświadczenia i zanurza we własnym świecie. Żyjąc we własnym świecie nie może być naprawdę blisko innych, odcinając się od swoich emocji nie może zaznać spokoju i harmonii w życiu. Kliknij, jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem asia mówi: Witam serdecznie Jak każdy człowiek miewam gorsze i lepsze dni. Tylko u mnie niestety przechodzi to ze skrajnosci w skrajność, tak jak wiele rzeczy np od dłuższego czasu nie pije alkoholu a wcześniej go nagminnie naduzywałam. Albo widuje sie z kimś codziennie w nadmiernych ilosciach, albio sie odcinam zupełnie. Albo z kimś jestem i muszę to odczówac na kazdej pląszczyxnie zycia, albo sie odcinam od danej osoby ( oczywiście wczesniej bardzooo cierpie uzalam sie nad sobą i wyszukóję winy odciecia u drugeij osoby). Leczylam sie na depresje jednak mimo wszystko wachania nastrojów i odczuć to nie zmieniło. Bardzo bym chciałą być osobą mądrą, rozsadną i przedewszystkim zdrową, jednak sa niestey momenty nad którymu nie ppanuję. Emocje z którymi sobie nie radze. Boje sie tego, pragbnę być stabilna. Jesczez jedno co mnie najbardziej przeraża, często gdy wydaje mi sie że jest wszystko na dobrej drodze mam ogromną motywacje do życia działąmnia, mój mózg działą sprawnie natomiast wystarczy, że sie czymś przejmuję załąpuję ogromne samobujcze doły. Czy jest szansa bym prowadziłą normalne zycie pełne harmonii i miłości??? @asia Zachęcam do skonsultowania się ze specjalistą – psychologiem, psychoterapeutą, najlepiej kimś, kto ma pojęcie o uzależnieniach – terapeutą uzależnień. “Nagminnie nadużywany” alkohol zaburza funkcjonowanie emocjonalne, stąd mogą być zarówno huśtawki nastroju jak i objawy depresyjne. Jeśli się przez jakiś czas używało dużo alkoholu, to problem z emocjami pojawia się nie tylko w czasie picia lub zaraz po, ale tez w momencie odstawienia i nie picia go w ogóle. Bierze się to stąd, że alkohol jest używany jako “znieczulacz” pozwala się odciąć od przeżywania siebie i świata. Staje się z czasem jedynym sposobem na radzenie sobie z emocjami. Teraz, gdy po jakimś czasie, się go odstawi i zaczynają te wszystkie emocje docierać do świadomości, to nie wiadomo co z tym zrobić. Leczenie na depresję, w tej sytuacji nie wiele pomaga, bo nie o depresję tutaj chodzi. Trzeba nauczyć się radzić sobie z emocjami na trzeźwo, bo w przeciwnym razie picie wróci i będzie dalej pogarszało stan emocjonalny. To można ustabilizować i najszybciej (co nie znaczy szybko), i najpewniej się to osiągnie z pomocą psychoterapeutyczną. Katarzyna mówi: Witam! Chciałaby uzyskać pomoc psychologiczną… Borykam się z uzależnieniem od nikotyny, kofeiny i słodyczy. Chciałabym zerwać z nałogami ale nie wiem jak mam sobie pomóc. Widze że mój organizm coraz gorzej radzi sobie z tymi używkami i powoli podupadam na zdrowiu. Dodatkowo dowiedziałam się że moja bliska koleżanka ma nowotwór złośliwy. Ciągle dręczą mnie myśli że ja moge być następna (a niedawno urodziłam synka) i tak ciężko jest myśleć że mogłbym zachorować i nie być obecną w jego rozwoju. Te lęki dodatkowo nakręcają moje uzależnienia. I zamiast wyzbywać się ich popadam w wieksze uzależnienie. Nie wiem co ma robić. proszę o pomoc…. @Katarzyna Trudno się dziwić, że lęk nie pomaga w poradzeniu sobie z uzależnieniem. Człowiek po to używa różnego rodzaju substancji chemicznych, żeby nie czuć. Nie czuć siebie, emocji, żeby się odciąć od rzeczywistości. Substancje psychoaktywne (np. nikotyna) działają na mózg i zmieniają emocje, podczas gdy sytuacja, jaka je wywołała pozostaje bez zmian. To tak jakby brać środki znieczulające na bolącego zęba. Ząb przestanie boleć, ale będzie się psuć dalej, więc jeśli środków zabraknie, ból będzie jeszcze większy. Więc ma się dwa wyjścia albo brać jeszcze więcej, częściej i nie pozwolić aby kiedykolwiek tych środków zabrakło, albo czasowo zgodzić się na przeżywanie bólu i coś zrobić z zębem (najlepiej udać się do specjalisty J). Przekładając to na uzależnienia, żeby wyjść z problemu tego rodzaju, trzeba zgodzić się na ból psychiczny i zrobić coś z przyczyną tego bólu. Też znaleźć inne sposoby na radzenie sobie ze światem i ze sobą. Kiedy Pani się straszy, myśląc “mogę mieć raka”, to dopóki nie połączy Pani tego odczucia, z decyzją o zmianie, dotąd lęk będzie zwiększał pragnienie palenia czy jedzenia słodyczy. Będzie Pani szukała sposobu aby nie czuć lęku i będzie się Pani pobudzała do działania kofeiną i uspokajała papierosami i słodyczami. Katarzyna mówi: Dziękuje za odpowiedź. Ma Pani 100% racji. Aktualnie nie żyje z sobą w zgodzie. Wiele rzeczy mnie “boli” ale nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Może inaczej. nie mam czasu żeby rozwiązać wiele spraw, które sie nawarstwiają. Łatwiej stanąć na balkonie i zapalić papierosa, niż uporać się z problemem. Nawet nie wiem od czego mam zacząć. Chyba najbardziej potrzebuje czasu dla siebie. Swoich własnych przyjemności ale odkąd urodził się moj syn nie mam go wcale. Pozdrawiam Pani Katarzyno, rzeczywiście w tym co Pani pisze jest kilka kwestii do uporządkowania. Jeśli je zostawić tak jak są, będą one generowały Pani niepokój i warto by się za nie wziąć. Są w tym co Pani pisze przynajmniej trzy ważne obszary: 1. nie załatwione, nawarstwiające się sprawy 2. problem połączenia potrzeby własnej przestrzeni i czasu z opieką i wychowywaniem dziecka. Tu jest moment, w którym potrzeba znaleźć nowe sposoby, na zaspokajanie tej potrzeby, ponieważ dawny styl kiedy dziecka nie było, nie będzie możliwy do wprowadzenia w życie, jeszcze przez długi czas 3. problem decyzji co zrobić z paleniem – palić czy nie palić Aby zacząć warto by dokonać decyzji, która z wymienionych kwestii (lub jakaś zupełnie inna, nie wymieniona w naszej rozmowie) jest najważniejsza na dziś. I nią się zająć. Jeśli by Pani wypisała hasłowo jakie sprawy się nawarstwiają mogłabym pokazać Pani, jak można je sobie poukładać aby łatwiej odpowiedzieć sobie na pytanie, od czego zacząć. Możemy to zrobić tutaj na forum otwartym i będzie to wtedy na dość ogólnym poziomie. Jeśli by chciała Pani uzyskać bardziej szczegółową i konkretną pomoc, zapraszam na mailową rozmowę indywidualną grafika
„Kiedyś, dawno, byłem jeszcze Edwardem Stachurą - pomyślałem, że człowiek za długo żyje. Że powinien żyć jeden dzień, jak niektóre motyle. Albo jeden rok, od wiosny do wiosny. Mam 42 lata, a tak się czuję, jakbym dźwigał ich 420. Ostro żyłem. Codziennie coś nowego. I mógłbym tak jeszcze długo, może aż do samej cielesnej śmierci, gdyby nie spadło, nie runęło na mnie to straszliwe nieszczęście.” Od owego, słynnego cytatu Stachury z „Pogodzić się ze światem” rozpoczęło się moje pisanie „Powodzianki” w zeszłym roku. Nie wiem czemu, ale wkroczenie w wiek, nazwany przeze mnie, wiekiem stachurowym i mnie kazało pogodzić się ze światem. I któż inny jak nie Edward mógł stać się dla mnie najlepszym przewodnikiem w tej trudnej wędrówce, choć z uwagi na marny koniec jego żywota, mógłby się wydawać raczej autorytetem raczej nędznym. Ale nie dla mnie. Cóż bardziej mogło mi pomóc w mrocznym procesie zmagań z pytaniami typu: „Ale czy warto?” , jak nie powrót do młodzieńczego zauroczenia pierwszymi tekstami Stachury, do początków mojej wędrówki życie z Poezją? Chyba jest trochę prawdy w stwierdzeniu, że po czterdziestce człowiek rodzi się na nowo i no nowo zaczyna szukać sensu Wszystkiego i może Niczego wokół. Umieszczenie postaci Edwarda w mojej książce to chwyt celowy użyty przeze mnie, potrzeba duszy i serca, by przywołać myśli człowieka ważnego dla mnie. Zatem już na samym początku zachęcania do przeczytania „Powodzianki”, muszę ją troszeczkę zaspoilerować. Katarzyna, bohaterka mojej książki, spotyka Edwarda Nieznajomego, z którym to rozmowa wpływa na dalszy ciąg jej życia. W końcowej części głównego opowiadania złączam losy dziewczyny z Edwardem ponownie. Ale tu ukrywa się, w moim zamiarze literackim, odkrycie postaci Poety. Co pozwala nam przetrwać trudne chwile w naszym życiu? Najczęściej jest to drugi człowiek i najczęściej jest to druga osoba obecna cieleśnie w naszym bytowaniu. Ale zdarza się, że są ty tylko ( albo aż) czyny i słowa innych, które przywołujemy w naszym myśleniu. Z mojej książki nie wynika jasno, że Edward to realny mężczyzna, w którym Katarzyna tak po prostu się zakochuje. Być może? Ale być może to Ktoś, kogo ona nigdy w życiu nie poznała osobiście, a jednak wpłynął on na sposób tworzenia jej własnej rzeczywistości. Być może to jakiś wielki filozof czy poeta? Być może to właśnie sam Edward Stachura? „Powodzianka” nie zalicza się do książek łatwych w czytaniu, jest napisana jakby trochę chaotycznie, gdyż zależało mi głównie na ukazaniu życia wewnętrznego bohaterki: jej uczuć, jej myśli, wydobyciu prawdy z człowieka w obliczu tzw. trudnych sytuacji życiowych. I któż innym mógł być tutaj dla mnie Mistrzem? Oczywiście tylko Stachura. Oczywiście w żaden sposób nie śmiem porównać się z Poetą, ale jeśli już mam pisać dla dorosłych i o dorosłych to tylko w taki sposób, to znaczy, tylko i wyłącznie obrazując to co się dzieje w nas. To co zewnętrzne to tylko dodatek. W działach Stachury odnajduję odnoszenie się do moich dwóch ulubionych nurtów filozoficznych – egzystencjalizmu i taoizmu. Ideą egzystencjalizmu jest przekonanie, że to właśnie człowiek, dokonując wyborów, wpływa na to kim jest. Jeśli wybory te dokonują się bez uświadomienia tego, kim się naprawdę jest, nie można osiągnąć poczucia wolności. Człowiek, który uzależnia swoje bytowania od warunków zewnętrznych, pozostanie niewolnikiem czasu, strachu, ról społecznych. Jego wolność wewnętrzna będzie ciągle zagrożona urzeczowieniem i utratą autentyczności. „Egzystencjalista to jednostka indywidualna nie pokładająca nadziei w żadnych siłach wyższych, a szczególnie we własnym istnieniu. Wolność dla niej nie jest sensem, a jedynie wyborem.” W „Pogodzić się ze światem” „cień Edwarda Stachury” zmaga się z własną egzystencją, myślę rozdziera go to ,że musi być w świecie, którego w ogóle nie rozumie, a przed wszystkim boli go to, że go już nic nie boli I nic mu nie smakuje. Stachura mówi, że zwykli ludzie próbują znaleźć odpowiedź na pytania - Do czego służy dola człowiecza? I to ,że bardzo chcemy znaleźć sens istnienia, powoduje ,że się zatracamy, stajemy się niewolnikami, bo potrzebujemy czegoś, boimy się, że może jednak jesteśmy tu zupełnie bezsensu. W ”Powodziance” również zawarłam myśli egzystencjalizmu. Katarzyna na swoim życiowym bilansie zalicza trudną sytuację życiową I rozmyśla jak sobie poradzić z bólem, żalem, brakiem nadziei, pustką, bezsilnością, samotnością i tysiącem innych napływających fal uczuć przeszywających jej serca, umysł i ciało. Czy jest uniwersalne lekarstwo na szybkie pozbycie się "choroby duszy"? Czy może takim panaceum jest czas, który leczy i zabija rany zadane nam przez los? Możliwe, ale i czas nie leczy wszystkich ran. Może jedynym sposobem przetrwania staje się po prostu życie z tymi draśnięciami, a potem pozostającymi po nich śladami. I przytaczając dalej rozważania filozofów egzystencjalnych, człowiek jest skazany na wybór, tak i w tym wypadku, nasz wybór polega na tym, czy chcemy przyjąć tę prawdę, że życie to nie tylko nieustająca zabawa i przyjemności, ale również nieprzyjemności i problemy oraz tka tak zwane “stany nijakie”. Nie bać się, że coś nam zostanie odebrane, wyzwolić się z pragnienia za kimś, za czymś, pozwala dojść bohaterce do pogodzenia się ze światem .Ale, żeby było to możliwe najpierw musi stanąć twarzą w twarz z własnymi lękami. „Powodzianka" to refleksja nad kruchością bytu i niestałością szczęścia. Główna bohaterka przechodzi przez szkołę akceptacji śmierci i utraty bliskiej jej osoby. Strata tego co najbardziej cienimy w swoim życiu budzi strach i samotność, ale tylko zaakceptowanie tych stanów, uwalnia człowieka i w pełni pozwala żyć. Przed tym nasze bytowania to retuszowanie lęków, że coś możemy stracić lub czegoś nie uzyskać. Tylko zrozumienie, że w tragizmie ziemskiej wędrówki człowieka, tkwi również jego piękno, pozwala żyć w sposób prawdziwy, bez codziennych obaw i bojaźni. Stachura w “Pogodzić się ze światem” odwołuje się do Schopenhauera, który poglądy spajają się z teoriami Kanta, który przez egzystencjalistów nazywany jest największym z filozofów. Schopenhauer mówi, że “najbardziej z żyjących istot cierpi człowiek, ponieważ ma największe potrzeby. W chwilach estetycznej kontemplacji uspokaja się wola. Według filozofa jedynym racjonalnym działaniem jest zagłębienie się w sobie, przeanalizowanie własnych popędów, zapanowanie nad nimi i w ten sposób „przekroczenie siebie” i pełne przejęcie kontroli nad własną wolą.” Z rozważań Schopenhauera wynika etyka współczucia, wyrzeczenia i przekroczenia siebie, znana od setek lat w obrębie buddyzmu. U Stachury jest ona widoczna w idei Człowieka Nikt, ale dla niego i to rozumowanie człowieczeństwa zatraca sens. Trudno mi pojąć w jakim kierunku poszło filozofowanie Poety, w mojej książce zatrzymałam się na przesłankach toeizmu, które widoczne są w zauroczeniu Katarzyny kulturą Japonii I w pogodzeniu się z tym, że jesteśmy kruchym tworem jak Kwitnąca Wiśnia. „Powodzianka” to moje połowiczne życiopisanie. Rok 1997, przywołany w moich opowiadaniach był i na zawsze pozostanie dla mnie rokiem szczególnym. Oprócz tego, że rozszarpywała mnie Poezja , własna i Stachury , rozszarpała mnie pierwsza praca i pierwsza miłość. A do tego jeszcze “napłynęła” ta Powódź Tysiąclecia. Gdy miałam lat 20 wszystko było czyste i białe, choć ciężkie, a potem już wszystko było szare lub czarne. Nie myślałam, że jeszcze powrócę do Stachury, nie myślałam ,że jeszcze w wieku lat 40 znowu się narodzę. I po raz kolejny najdą mnie egzystencjalne pytania „Fabuly Rasy” i z wypiekami na policzkami będę wertować kartki książek Stachury, połykając ich każdy fragment. Niestety nie udało mi się wyuczyć „Pogodzić się ze światem” na pamięć, ale jeszcze wszystko przed mną. Pogodziłam się ze śmiercią i startą, nie stałem się jeszcze człowiekiem Nikt, choć lubię te stany gdy nie jest mi do szczęścia potrzebne nic poza powietrzem I muzyką. . Za często miewam jeszcze chwile Radości z komfortu doczesności, by mówić , że pojęłam Stachurę, jednakże pisanie “Powodzianki”( mojej pierwszej książki dla dorosłych ) pozwoliło mi ponownie zanurzyć się w cudowne strofy Edwarda Stachury, który wyrył swoje Słowa na zawsze w mym sercu. Odnośników do jego twórczości znalazłabym jeszcze kilka w “powodziance”, jakże i kolejnych dwóch książkach ( które mają tworzyć Moją Wrocławska Opowieść), ale nie chodzi mi o to , by na siłę to robić. Edward Stachura to niewątpliwie Poeta Mego Życia ( przynajmniej tego młodzieńczego ) , a ‘Powodzianka” to moja swoista rozmowa z nim. Zachęcam zatem do lektury "Powodzianki" i znalezienia odpowiedzi na temat zmagań młodej kobiety z życiowymi wyzwaniami. I mam nadzieję, że odnajdą Państwo również tutaj odpowiedzi dotyczących życia własnego, a “ulatujące” w niej myśli stachurowskie ,pozwolą chociaż w niewielkim stopniu na zbudowanie kamienie węgielnego dla własnych doświadczeń i godzenia się ze światem. Z poważaniem, uśmiechem, przymrużeniem oka , pokłonami dla Miłości I Śmierci oraz wzruszeniem nad Słowami Edwarda Barbara Rejek Więcej o autorce i jej książce, znajdziecie pod tym linkiem
To w ogóle może być jeden z ciekawszych hat-tricków, jeśli chodzi o moje teksty publikowane na łamach Spider's Web. Wczoraj wielu osobom nie spodobało się, że nie widzę nic złego w narodzinach dziecka, którego rodzice zmarli 5 lat temu. No i w eutanazji też niczego złego nie widzę. Dopóki jest dobrowolna oczywiście. Sarco: maszyna do eutanazji. Sprawcą całego zamieszania jest wspomniany wyżej Philip Nitschke. Założyciel międzynarodowej organizacji Exit International, która - jak pewnie się domyślacie - walczy o wszelkie sprawy związane z zalegalizowaniem eutanazji wszędzie tam, gdzie jej członkom wydaje się to możliwe. Nitschke zdaje się mieć obsesję na punkcie eutanazji. Napisał dwie książki na ten temat i wywalczył możliwość legalnego popełniania samobójstw na terenie Północnego Terytorium Australii, skąd zresztą swoje poglądy i za to, że jako lekarz pomagał swoim śmiertelnie chorym pacjentom umrzeć, australijski odpowiednik rady lekarzy odebrał mu prawo do wykonywania zawodu. Po zapoznaniu się z tą decyzją, Nitschke publicznie spalił swoje lekarskie świadectwo i przekwalifikował się w pełni na bioetyka walczącego o prawo do legalnego o nazwie Sarco (skrót od sarcophagus) to jego najnowszy projekt. Za jego pomocą osoby chcące pożegnać się z tym światem mogą to zrobić bezboleśnie. Wystarczy usiąść w niej wygodnie, rozwiązać krótki test psychologiczny, którego celem jest ocena, czy dany człowiek rzeczywiście chce się on zabić i wpisać czterocyfrowy kod, otrzymywany po pozytywnej ewaluacji przez jego wpisaniu, wnętrze kapsuły wypełni się mieszanką azotu i całkowicie bezboleśnie uśmierci siedzącego w niej człowieka. Część sarkofagu przeznaczona dla pacjenta jest wymienną trumną, więc w zasadzie Sarco to sprzęt wielokrotnego użytku. Cała konstrukcja została wydrukowana na drukarkach 3D. W niektórych publikacjach na ten temat, znajdziecie też informacje o tym, że w większości krajów azot nie znajduje się na liście substancji zakazanych, przez co korzystanie z Sarco będzie jak najbardziej legalne. Śmiem w to wątpić. Prawo do eutanazji na życzenie. Sama eutanazja jest bardzo delikatnym tematem. Chociaż przyznam, że w pełni rozumiem nieuleczalnie chorych ludzi, których codzienna egzystencja wiąże się z ogromnym cierpieniem i ogromnym dyskomfortem, którzy chcieliby umrzeć bezboleśnie i na własnych warunkach. Mój ulubiony autor, Terry Pratchett walczył o takie prawo, po tym jak dowiedział się, że choruje na Alzheimera. Chętnym polecam ten film dokumentalny (po angielsku): Tajemnicą Poliszynela jest też to, że zabić można się bez dysponowania drogim, specjalnym sprzętem. Dlatego też nie bardzo rozumiem, o co właściwie toczy się cała dyskusja pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami eutanazji. Dla pewności podkreślę to jeszcze raz: eutanazja jest ok, jeśli i tak umierasz i dodatkowo strasznie cierpisz z tego powodu. W innym przypadku to trochę bez sensu.
CZEŚĆ! Jestem Oliwia i sądzę, że mogę Ci pomóc z Twoim cały Internet, aby znaleźć ten niepowtarzalny sposób na zabicie się? Hej, to wspaniale się składa, bo ja jakiś czas temu pragnęłam tego samego! Mogę Ci o tym opowiedzieć, chcesz? Obiecuję, to nie potrwa długo! Lubię czasem czuć, że ktoś mnie też? Jej, to świetnie! Mam pomysł. Zanim popełnisz samobójstwo, wysłuchaj mnie, a potem ja wysłucham Ciebie. Zależy mi na tym, byś to akurat Ty mnie wysłuchał/ było na początku 2014 roku, byłam wtedy całkiem sama. Rozumiesz? Nie miałam wokół siebie zupełnie nikogo. Moi "przyjaciele" byli tylko wtedy, gdy oni tego potrzebowali, ja się już nie liczyłam dla nich. Jedna z najważniejszych osób w moim życiu popełniła samobójstwo. Tak, właśnie tak. W dodatku męczyłam się z kilkoma okropnymi chorobami żywieniowymi. Bulimią, która później stała się anoreksją. Do tego doszło samo okaleczanie się. Wyglądałam jak zebra. Prawie każde miejsce na moim ciele miało co najmniej kilka kreseczek. Śmieszne jest to, że nie rozumieli mnie nawet rodzice. Kiedy mój przyjaciel ode mnie odszedł, spędzałam samotne dni i bezsenne noce. Knułam idealny plan na zabicie się. Nie chciałam, by to było "zwykłe" zabicie się przez tabletki czy pocięcie żył. Chciałam spróbować każdego możliwego sposobu. Tak też zrobiłam. Podczas kolejnej kłótni rodziców nie dałam rady. Byłam tak blisko. Moje oczy już nie chciały się otworzyć, kiedy nagle... obudziłam się w szpitalu na oddziale zamkniętym. Popatrzyłam na swoje ręce. Biel, nie były blade, były wręcz białe. Do jednej z nich miałam podłączoną kroplówkę, a w drugiej szwy. Zaraz, szwy? Tak. Zszyli mi żyły. Dopiero kiedy trafiłam do szpitala, ludziom otwarły się oczy. Szkoda, że takim kosztem. Kiedy wyszłam, przez jakiś czas walczyłam sama ze sobą. Tłumiłam w sobie każdą emocję. Też tak teraz robisz, prawda? Tłumiłam smutek, złość, zdenerwowanie. Oraz miłość. Do zmarłej osoby. To były straszne, kochać kogoś tak mocno i jednocześnie wiedzieć, że ten ktoś leży 3 metry pod ziemią. Niecały rok później znalazła się osoba, która zdecydowała się pomagać mi w tym wszystkim. To sprawiło, że zaczęłam myśleć. Zaczęłam myśleć w zupełnie inny sposób, aż pewnego dnia przyszła mi do głowy pewna myśl: Jesteś na tyle szalona, by się zabić, więc zrób coś bardziej szalonego. Odwróć swoje życie o 180 stopni. Co miałam do stracenia? i popatrz! Żyję i jestem szczęśliwa. Nie żałuję tego, bo teraz mogę Ci się pochwalić, no błagam, kto nie lubi się chwalić? Jeśli chcesz - też możesz mi się wygadać, a jeśli nie... polecam kartkę i długopis, też nieźle dobrze, teraz Twoja boisz się, prawda?Wciąż chcesz się dowiedzieć, jak bezboleśnie się zabić?Dobrze, w takim najpierw odpowiedz mi na jedno pytanie, okej?Chcesz zabić siebie, czy tego złego, smutnego diabełka, który siedzi w Tobie?Potrafisz go dostrzec? Jest Was - radosny, szczęśliwy, pełny pozytywnej energii i chęci do życia człowiek i on - diabełek, który przez pomalował Twoją twarz taką ilością fluidu, że nawet nie jesteś w stanie się szczerze go widzisz, zgadza się? Są sposoby, by go przegonić! Mogę Ci je zdradzić, chcesz? Napisz do mnie. Te sposoby będą naszym małym sekretem, okej? Tutaj podrzucam Ci mojego maila - oliwiapomaga@ na Twoją wiadomość!
jak bezboleśnie pożegnać się ze światem